Elodie - całość, fanfiki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Autor: mroczna88

Do oryginału: http://www.fanfiction.net/s/5825380/1/Elodie

Romance - Hermione G. & Severus S.

Liczba rozdziałów: 26

Snape uświadamia sobie,że on i panna Granger są do siebie boleśnie podobni. Czy to ich zbliży czy rozdzieli? I kim jest Elodie i jaki będzie miała wpływ na życie Mistrza Eliksirów?

 

ELODIE

Severus Snape obudził się w zdecydowanie złym humorze. Zaczynał się drugi semestr i uczniowie wracali do szkoły, co oznaczało jedno, a właściwie trzy: Potter, Weasley i Granger. Ta trójka na początku roku znikła na polecenie Dumbledora i ich powrót w październiku nie wydawał się niczym wyjątkowym, jednak Snape'a trafiał szlag. Prawdę mówiąc wykopałby tą trójcę świętą za bramy Hogwartu, gdyby tylko miał taką możliwość. No, przy Granger zastanawiałby się- szkoda takiego umysłu, nawet jeśli był efektem wkuwania. Jednak Pottera i Weasleya wyrzuciłby na zbity pysk. I na koniec przeklął. Ubrał się w swoje, legendarne już, czarne szaty i ruszył do swojego prywatnego laboratorium, by przygotować codzienną porcję eliksirów zleconych mu przez Poppy. Ta kobieta najwyraźniej nie rozumiała, że nie jest w stanie jednocześnie uczyć, sprawdzać prace półgłówków, którzy ledwo nauczyli się pisać i warzyć dla niej całej masy eliksirów. Lubił uczyć, naprawdę to lubił w co nikt poza Dumbledorem nie wierzył. Jednak dyrektor przeszedł na emeryturę, która oznaczała poszukiwanie tych przeklętych horkruksów. Minerwa McGonagall uparła się, żeby został na stanowisku Mistrza Eliksirów, jakby nie wiedziała, że właśnie teraz te dzieciaki potrzebują dobrego nauczyciela Obrony przed Czarną Magią jak nigdy wcześniej. Zerknął na plan zajęć mając nadzieję, że jednak coś się zmieniło i nie ma jako pierwszej lekcji Eliksirów z siódmą klasą Gryffindoru i Slytherinu. Zapowiedział, że nie przyjmuje do swojej klasy nikogo, kto nie otrzymał SUMa na W, ale dyrektorka zmusiła go do zrobienia wyjątku dla Weasleya i Pottera. Szczęki zacisnęły mu się na wspomnienie tej rozmowy. Była ona wyjątkowo nieprzyjemna. Próbował wytłumaczyć tej upartej, typowo gryfońskiej kobiecie, że jeśli ich przyjmie, to trzeba będzie przynajmniej raz na tydzień odnawiać salę Eliksirów, bo na pewno coś zepsują.

- Nic im się nie stanie póki pozwolisz pannie Granger na pilnowanie ich.

- Och, oczywiście. Bo ona przecież jest ich matką- sarknął wiedząc, że w pewnym sensie ma rację. Gdyby nie ta etatowa Wiem-To-Wszystko to pewnie obaj już dawno byliby martwi.

- Nie bądź złośliwy, Severusie- odpowiedział Dumbledore pojawiając się w kominku- To nie tylko najzdolniejsza czarownica od czasów Roweny Ravenclaw, ale też najbardziej odpowiedzialna, jaką znam. Bez urazy, Minerwo.

- Nie ma problemu, Albusie- uśmiechnęła się krzywo- Wiem dobrze, że ta dziewczyna to bezcenny skarb. W każdym razie chcę, byś przyjął ich na swoje lekcje.

- Po cholerę?- warknął i naraził się na ostre spojrzenie byłego dyrektora. Zirytowany sapnął i wymamrotał- Znaczy chciałem się spytać, dlaczego, dyrektorko?

- Nie wiadomo co może im się przydać podczas podróży, którą na pewno odbędą. Muszą zaznajomić się ze wszystkim, co może im się przydać.

- Równie dobrze mogą się uczyć Wróżbiarstwa. W przypadku tych dwóch efekt będzie taki sam.

I miał rację. Dwukrotnie Potter omal nie zabił siebie i wszystkich w swoim otoczeniu z powodu złej kolejności dodawania składników, a Weasley zapomniał wyłączyć ogień pod kociołkiem i eliksir wystrzelił w powietrze oblewając kilka osób siedzących koło niego. Merlinie, jaka szkoda, że nie było to coś śmiertelnie trującego. Miałby z głowy Pottera, Weasleya, Granger, Malfoya i Parkinson.

Z ciężkim westchnieniem wszedł do sali, od razu narzucając odpowiednią powagę.

- Siadać, różdżki na stołach, oto dzisiejsze zadanie- machnął różdżką i na tablicy ukazały się jego bazgroły- Czy ktoś mi umie powiedzieć co powoduje Wywar Żywej Śmierci?

Jak należało się spodziewać ręka Wiem-To-Wszystko podskoczyła do góry, jednak w odróżnieniu od Granger- jedenastolatki, Granger- osiemnastolatka nie podskakiwała, tylko patrzyła prosząco tymi swoimi wielkimi oczami.

- Nikt?- przeciągnął z lubością to słowo i uśmiechnął się widząc, jak dziewczyna czerwienieje- Cóż… W takim razie, wy półgłówki, powiadomię was, że Wywar Żywej Śmierci powoduje…

- Natychmiastową śpiączkę i w konsekwencji śmierć- wymamrotała pod nosem dziewczyna. Snapem zatrzęsło. Nienawidził, gdy: 1)ktoś mu przerywał 2)ktoś prowadził lekcję za niego 3)ktoś udawał, że wszystko wie. Ta panienka pasowała pod wszystkie trzy punkty.

- Granger! Sam potrafię prowadzić swoje lekcje!

- Pytał pan, znałam odpowiedź.

- Nie poprosiłem cię o nią, więc po co się z nią wyrywasz?

- Nie powiedziałam tego na głos, tylko do siebie. Nie moja wina, że pan usłyszał.

- Dziesięć punktów od Gryffindoru i szlaban dziś wieczorem! Dla całej trójki!

- A oni za co?- krzyknęła, podczas gdy obaj chłopacy podskoczyli z oburzonymi minami.

- Za wyglądanie głupio- zaśmiał się paskudnie, a część Ślizgońska mu zawtórowała- A teraz pochyl ten swój kudłaty łeb nad kociołkiem i przestań mielić ozorem!

W dziewczynie zaszła jakaś dziwna zmiana. Wrzuciła swoje książki do torby, zarzuciła ją na ramię i wyszła z głośnym trzaśnięciem drzwi. Snape zagapił się w zamknięte skrzydła zastanawiając się, czy przez całą jego karierę nauczycielską jakikolwiek uczeń wyszedł z jego lekcji. Nie, bez różnicy jak bardzo był wściekły, złośliwy, wredny, uczniowie często płakali, klęli pod nosami, ale nigdy żaden nie wyszedł. I to właśnie ta tworząca peany na cześć nauczycieli Wiem-To-Wszystko tak po prostu wyszła z jego zajęć? Nagle usłyszał jakieś chrząknięcie i spojrzał w kierunku dźwięku. Parkinson.

- Tak?

- Czy coś panu jest? Wygląda pan lekko nieprzytomnie.

- Zastanawiam się, jaka może być najgorsza kara dla panny Granger za wybitny pokaz lekceważenia. Poza tym pięć punktów od Slytherinu za wyobrażanie sobie, że wyglądam nieprzytomnie. Lepiej trzymaj język za zębami, Parkinson- nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł- Weasley radzę ci uważać na swój kociołek. Tym, co uwarzysz, napoję pannę Granger. Jeśli eliksir zostanie wykonany prawidłowo odtrutka, którą posiadam, zadziała prawidłowo. Jeśli nie…

Pozostawił resztę na domysły. Ronald Weasley zbladł tak bardzo, że mógłby śmiało uchodzić za ducha z Hogwartu. Zadowolony ze swojego pomysłu usiadł na krześle i starał się nie wyglądać na „lekko nieprzytomnego". Zaintrygowało go to nagłe wyjście Granger. Przez sześć lat naśmiewał się z niej, ignorował lub udowadniał, że czegoś nie wie i dopiero teraz puściły jej nerwy? Może jest to związane z jej zniknięciem na przerwę świąteczną? Jej rodzice byli mugolami, więc to może jakiś problem z nimi? Ale wiedziałby, gdyby Śmierciożercom udało się odnaleźć miejsce zamieszkania rodziców przyjaciółki Harry'ego Pottera. Czarny Pan nie kryłby się z tym i uznałby to za własny sukces. Dotychczas myślał, że tą dziewczyną da się łatwo sterować- wystarczyło zagrozić jej przyjaciołom, ale teraz zastanawiał się, czy nie zrobił pomyłki w ocenie. Nie lubił pomyłek, bo najczęściej kosztowały one czyjeś życie i zdecydowanie zbyt wiele popełnił ich w życiu. Machnął odruchowo różdżką.

- Dziesięć punktów od Gryffindoru, Potter. Spójrz na tablicę i przeczytaj mi co należy dodać po niecierpniku.

Chłopak zrobił urażoną minę i odpowiedział z udawaną godnością:

- Sproszkowane oczy żuków, panie profesorze.

- Zrobiłeś to?

- Tak, proszę pana.

- Och, czyżby?- powiedział sarkastycznie- A co niby leży koło twojego lewego łokcia?

- No, dobrze, nie dodałem. I co z tego?

- Kolejne dziesięć punktów i szlaban w sobotę. To mecz Quidditcha, czyż nie? Następnym razem zważaj na swój ton i słowa. Dla twojej wiadomości: gdybyś nie wrzucił oczu kraluchów, to Prorok Codzienny miałby więcej twoich blizn do opisywania, a do tego nie zamierzam dopuścić. Artykuły na twój temat, Potter, i tak pojawiają się co drugi dzień i obrzydzają mi poranki. Zaraz, co my tu mamy- rozłożył Proroka i starał się nie skrzywić na widok twarzy Pottera uśmiechającej się z okładki- Harry Potter, Chłopiec- Który- Przeżył odpowiada na pytania. Och, cóż za zaszczyt. Pytanie: Cóż skłoniło cię do powrotu do Hogwartu? Tak, tak, wszyscy chcielibyśmy to wiedzieć- parsknął- Potter, czy ty naprawdę nie masz co robić, tylko dawać wywiady? Lepiej skup się na nauce.

Do końca lekcji zdołał powstrzymać kilka osób przed pozbawieniem się wątpliwie ciekawych facjat i gdy wybiła odpowiednia godzina niemal odetchnął z ulgi. Przelali swoje produkty do słoików, postawili na biurku i wyszli. Eliksir Weasleya, o dziwo, wyglądał na dobrze ukończony. Snape sprawdził go sześć razy i nie mógł się powstrzymać od śmiechu. A więc Ronald Weasley potrafi zrobić coś poprawnie, jeśli ma do tego odpowiednią motywację. Zajrzał do kociołka Pottera i skrzywił się- jak zwykle porażka. Ten chłopak był klonem swojego ojca- nie tylko wyglądał tak jak on (poza oczami i blizną) ale miał podobne podejście do wielu spraw, w tym nauki. Nie istniało dla niego nic poza Obroną przed Czarną Magią, w której i tak był na poziomie średnim, chociaż wydawało mu się i cały czarodziejski świat upewniał go w tym błędnym przekonaniu, że jest wybitny. Śmieszny chłopak- nie dawał sobie rady nawet z najprostszymi zaklęciami i jedynie szczęście uratowało go przed śmiercią. Szczęście i pomoc przyjaciół, którzy z wiadomego jedynie sobie powodu trzymali się z nim przez te wszystkie lata i chodzili tam, gdzie ten pustogłowy kretyn szedł. Sam już nie umiał przypomnieć sobie wszystkich momentów, w których ratował mu skórę, którą najchętniej by my wygarbował. Czasem rozumiał Filcha i jego tęsknotę za kajdanami i chłostą. Przemyślenia przerwało mu wejście drugoklasitów. Machnął różdżką, by eliksiry ustawiły się na odpowiedniej półce i zwrócił się do dzieciaków, które wciąż na jego widok wzdragały się ze strachu. I dobrze.

- Prace domowe na stoliki, już- powiedział cicho i z zadowoleniem obserwował, jak wykonują polecenie. Bali się go i tylko dlatego byli posłuszni. Nie zamierza pozwolić uczniom na włażenie sobie na głowę tak, jak robił to Flitwick, Trelawney i Hagrid. Zebrał je i podliczył- Jednej pracy brakuje. Kto nie wykonał zadania?

Drobna blondyneczka podniosła drżącą rękę, już teraz niemal płacząc.

- Kreuk, wyraźnie powiedziałem, że chcę dwie rolki na temat zastosowań skrzeloziela w ośmiu różnych eliksirach. Dlaczego tego nie zrobiłaś? Hufflepuff traci przez ciebie dwadzieścia punktów, bez względu na powód.

- Ja… ja nie umiałam- powiedziała mokrym głosem, którego nigdy nie umiał wysłuchiwać.

- Och, czyżby?- lubował się tymi słowami- Kreuk, czy jesteś na tyle głupia, by spędzając całą przerwę świąteczną w Hogwarcie nie poprosić o pomoc któregoś ze starszych uczniów, lub zajrzeć do biblioteki? Czy też może wolałaś robić coś innego?

Tak właściwie nie umiał sobie przypomnieć tej dziewczyny. Nie miał pojęcia co robiła przez całe dwa tygodnie i prawdę mówiąc nie chciał wiedzieć. Stanął nad nią i ściągnął brwi.

- Przepraszam…- zaczęła płakać, a inni uczniowie spojrzeli na niego z nienawiścią- Ja się poprawię. Ja to napiszę.

- Na jutro- warknął i po chwili na tablicy pojawiły się instrukcje- To wasza praca na dzisiaj. Każda pomyłka będzie kosztowała konkretny dom pięć punktów, a każdy wybuch lub cokolwiek, co zaszkodzi innym będzie równało się szlabanowi. Możecie zacząć.

*~~*~~*~~*~~*

Równo o dwudziestej do drzwi jego gabinetu rozległo się pukanie.

- Wejść.

Granger, Potter i Weasley- każde z nich wyglądające na wściekłe. Uśmiechnął się paskudnie- to dopiero będzie zabawa. Severus Snape znajdował przyjemność w dręczeniu tej trójki. Przy nich ciemniejsza strona jego duszy dochodziła do głosu. Innych uczniów straszył, by w obawie przed nim nie popełniali błędów, które mogą ich kosztować życie. Nie męczył nikogo, bez powodu, jednak ci tutaj byli wyjątkiem.

- Chłopiec- Który- Przeżył, Weasley- Naszym- Królem i etatowa Wiem-To-Wszystko. Gdybym chciał to napisać, to wyszła by mi znaczna ilość myślników. Trzy szlabany, wspaniale. Potter, ty pójdziesz do pana Filcha. Ma dla ciebie kilka odpowiednich dla twojego statusu zajęć.

Chłopak skrzywił się, zacisnął pięści, ale poszedł. Weasley i Granger nawet na niego nie zerknęli i teraz stali osobno, każde przy innym końcu biurka.

- Problemy w raju, Weasley?- zadrwił- Ty idziesz do Hagrida, który potrzebuje pomocy przy sklątkach.

Rudowłosy obrócił się i wyszedł nawet nie patrząc na swoją przyjaciółkę, która miała mocno zaciśnięte szczęki i pięści. Intrygujące, choć nie szokujące- już kilka razy trio się rozbiło. Pierwszy raz w trzeciej klasie z powodu kota i szczura, następnie w czwartej z powodu zranienia dumy i ego Weasleya, potem w szóstej. Ostatni rozłam był spowodowany hormonami i dla Snape'a te kilka miesięcy upłynęło na odejmowaniu punktów od Brown i Weasleya za całowanie się w miejscach publicznych. Czy też za całowanie w ogóle. Zastanawiał się tylko dlaczego zawsze w tych ich kłótniach poszkodowana jest Granger- nie licząc czwartej klasy, gdzie obaj chłopcy wzajemnie się na siebie obrazili.

- I co, Granger? Czyżby twoje gadulstwo i chęć popisania się rozluźniły więzy przyjaźni?

Drgnęła i bez większego zdziwienia doszedł do wniosku, że trafił w dziesiątkę. Oni byli tacy przewidywalni.

- Czy mogłabym się dowiedzieć, jak będzie wyglądał mój szlaban? Chciałabym zacząć teraz, żeby móc jeszcze się pouczyć- powiedziała spokojnie. Drugi raz tego dnia zaintrygowała go- od kiedy Hermiona Granger, powszechnie znana jako Panna Mądralińska, czy też Wiem-To-Wszystko mówi takim tonem do nauczyciela? Powściągnął gniew i zacisnął usta.

- Profesorze?- powiedziała znudzonym tonem- Mogłabym prosić o odpowiedź?

- Pięć punktów od Gryffindoru za napastliwy ton, Granger. Pamiętaj do kogo mówisz.

- Nawet gdybym się nie odezwała mógłby mi pan odebrać punkty za coś innego- wzruszyła ramionami i zawiesiła wzrok na pustej ścianie.

- Pewnie tak, ale skoro tego chcesz- zaśmiał się paskudnie i zaczął ją lustrować wzrokiem- Pięć punktów za każde z przewinień: nieodpowiednią fryzurę, wielkie gały, źle zawiązany krawat, pogniecioną koszulę, podwinięty koniec spódnicy, nierówno naciągnięte podkolanówki, poplamioną w dwóch miejscach szatę.

Przy okazji nie mógł nie zauważyć, że jej ciało zaokrągliło się w kilku miejscach. Posłała mu litościwe spojrzenie. Spojrzenie, jakiego nie doświadczył nigdy od żadnego ucznia, a które wzbudziło w nim wściekłość.

- Skończył pan? Chciałabym dowiedzieć się, jak wygląda mój szalaban.

- A skąd wiesz, że rozmowa ze mną nie jest twoim szlabanem?- krzyknął uderzając pięścią o biurko i wstając- Przestań zachowywać się jak nieodpowiedzialna smarkula!

- Kiedy próbowałam się zachowywać jak wzorowy przykład uczennicy słyszałam to samo, więc co za różnica co robię, profesorze?

Musiał się uspokoić. Nigdy nie szło mu dobrze myślenie w chwilach złości- wtedy najczęściej mówił pierwsze, co przyszło mu do głowy i nigdy nie przynosiło to dobrych skutków. Mignęła mu przed oczami twarz rudowłosej kobiety i szok, jaki odmalował się na jej twarzy, gdy w złości powiedział jedną z tych rzeczy, których nie powinien mówić.

- Granger, nie wypróbowuj mojej cierpliwości- mrukną- Wytłumacz mi dlaczego wyszłaś dzisiaj z moich zajęć? Tylko szczerze!

- Szczerze?- zaśmiała się ponuro- Nie byłam w stanie dłużej na pana patrzeć bez myśli o wielu paskudnych klątwach. Mogłam wyjść, albo zdecydować się na którąś. Postanowiłam więc opuścić salę.

- Próbujesz mi powiedzieć, że po raz pierwszy od siedmiu lat miałaś ochotę mnie przekląć? Jakoś w to nie wierzę. Potrafię rozpoznać kłamstwo.

- No to chyba popsuł się panu detektor. Dwukrotnie pana przeklęłam, ale po raz pierwszy miałam na to ochotę.

Coś mu nie pasowało i w jednej sekundzie wiedział co.

- Jak to dwukrotnie? Wrzeszcząca Chata to był jeden raz!- krzyknął, aż się kuląc ze złości wspominając tamto wydarzenie. On, który zaraz po Dumbledorze i Voldemorcie jest najlepszy w całym świecie w pojedynkach dał się rozbroić trójce trzynastolatków!

- Tak właściwie to był drugi raz. Pierwszy raz był w pierwszej klasie podczas meczu Quidditcha. Sądziłam, że to pan próbuje zrzucić Harry'ego z miotły, więc podpaliłam pańską szatę. Przepraszam- powiedziała. Wciąż miała ten irytujący, znudzony ton, jakby to nie jej dotyczyła ta sprawa. Zacisnął dłonie na biurku i ograniczył się do ciskania wściekłych spojrzeń. Gdyby pozwolił swojej wściekłości ujść, to pewnie pojawiłyby się słowa, których wolałby nie wymawiać. Jedynie ta trójka w ten sposób na niego działała- cholerne pupilki Dumbledora.

- Co cię gryzie, Granger?- powiedział spokojnie, chociaż najchętniej urwałby jej głowę. Miał jednak długą praktykę w chowaniu swoich prawdziwych uczuć.

- Nie wiem o co panu chodzi.

- Od momentu, w którym wyszłaś z mojej sali nie zachowujesz się jak zwykła ty. Wnioskuję więc, że coś się stało podczas przerwy świątecznej.

- Nic podobnego, profesorze. Więc co z moim szlabanem?

- Będziesz szorować kociołki bez pomocy magii. Mają się błyszczeć.

- Oczywiście, panie profesorze.

Obserwował jak pracuje- powoli, ale skutecznie. Dotychczas nie miała tak gorącej głowy, jak Weasley, ale była energiczną osobą. Czasami aż za bardzo energiczną i wrażliwą, co najczęściej powodowało spięcia pomiędzy nią a resztą roku. Jednak teraz wydawała się nie mieć zapału do niczego, zupełnie jak pusta skorupa. Trzeba będzie przekazać to Dumbledorowi. Wszyscy, którzy byli blisko Pottera byli poddawani ciągłej obserwacji. Zaczął sprawdzać prace domowe i większość pergaminów była pokreślona czerwonym atramentem, gdy zauważył ruch przy biurku.

- Skończyłaś?

- Tak. Mogę już iść?

- Nie. Dopóki mi nie odpowiesz dlaczego wyszłaś z mojej sali.

- Już mówiłam, że nie byłam w stanie na pana patrzeć.

- Jeśli mi nie powiesz będziesz musiała patrzeć dalej- machnął różdżką i zasuwa w drzwiach ze zgrzytem przesunęła się. Dziewczyna wpatrywała się uparcie w blat biurka i nie podnosiła głowy. Sięgnął po kolejny pergamin i zaczął czytać. Merlinie, co za bzdury! Wściekłym ruchem skreślił połowę pierwszego pergaminu i dopisał złośliwy komentarz. Zerknął szybko na Granger- stała i uparcie milczała. Zdążył ocenić pięć pergaminów, a ona wciąż milczała stojąc w tej samej pozycji. Powstrzymał się od pogardliwego prychnięcia tylko dlatego, że zainteresowało go jej milczenie. W tej chwili, dobrze o tym wiedział, wszystko zależało od tego czyja cierpliwość wyczerpie się pierwsza. Należało być cierpliwym. A on potrafił cierpliwie czekać- miał w tym ponad dwudziestoletnią praktykę. Wpatrywała się uparcie w stół i na pewno od tego stania bolały ją nogi i kark od pochylana głowy. Ukradkiem zerknął na zegarek- od momentu, w którym skończyła minęły dwie godziny i była już prawie pierwsza w nocy. Skończył sprawdzać prace i nie miał nic więcej do roboty. Odłożył pióro, usiadł wygodniej i zaczął się w nią wpatrywać. Przyjrzał się jej dokładni. Od pierwszej klasy niewiele się zmieniła- wciąż była niska, miała wielkie, brązowe oczy, jej włosy sięgały łopatek i wyglądały, jakby nigdy nie widziały szczotki. Jednak jej rysy w jakiś sposób spoważniały, zrobiły się bardziej wyraziste. Trudno byłoby ją nazwać pięknością, ale jej zwyczajna uroda mogła przyciągać uwagę. Przynajmniej dopóki nie otworzyła ust w innym celu, niż pogłębienie pocałunku. Parsknął śmiechem przy ostatniej myśli, bo jak dotąd widać było, że chłopcy to ostatnie co interesuje tę dziewczynę. Weasley był dla niej za głupi, chyba, że zamierzał z nią robić tylko to co z Brown, podobnie było z Krumem i McLaggenem. Znów zerknął na zegarek. Trzecia w nocy.

- Granger- powiedział spokojnie- Odpowiedz mi na pytanie. Tym razem szczerze.

- ILE RAZY MAM PANU MÓWIĆ, ŻE WYSZŁAM BO NIE MOGĘ NA PANA PATRZEĆ?- wrzasnęła i walnęła pięścią w biurko. No, to było coś- jak dotąd nikt nie wrzeszczał na niego, a już na pewno nie uderzał w JEGO biurko.

- Nie drzyj się na mnie Granger- warknął. Spojrzała na niego wściekle i wykorzystał chwilę, by zagłębić się w jej umysł. W Legilimecji potrzebny był kontakt wzrokowy. Nawet nie poczuje, że on jest w jej głowie. Brzydził się używania tej dziedziny magii w stosunku do kogokolwiek, ale ona rozpaliła jego ciekawość.

Rozmowa z Potterem i Weasleyem. „Dzięki, nie mogłaś się powstrzymać, co? A dzisiaj miałem spędzić miłą noc w towarzystwie Krukonki z szóstej klasy"- krzyknął na nią Weasley. Snape odczuł ten sam ból, jaki poczuła ona- zawsze jest dla niego ktoś ciekawszy od niej. Ona jest dobra na wakacje i chwile wolne. Tak, jak przerwa świąteczna, podczas której kilka razy ją pocałował i wyraźnie dał jej nadzieję. Rozmowa z Potterem i jego żarliwe słowa: „Daj spokój, Hermiono. Ron się tobą nie zainteresuje. Znajdź sobie kogoś innego, bo tylko pogarszasz całą sytuację". Więc siedziała cicho i nie komentowała coraz liczniejszych wyskoków Weasleya. Snape w końcu znalazł to, czego szukał: dzisiejsza lekcja. Patrzyła na niego i wyraźnie chciała, żeby choć jeden jedyny raz powiedział jej, że dobrze odpowiedziała. Żeby choć raz ktoś przekonał ją, że to co robi ma jakiś sens i, że jej zagłębienie w książki ma jakiś cel i nie jest nienormalna. Jednak nawet on patrzył na nią, jak na coś paskudnego, chociaż sam lepszy nie był. To bolało i nie mogła znieść tego spojrzenia pełnego nienawiści, a następnie całkowitego ignorowania jej obecności. Poczuła, że zbierają się jej łzy w oczach i musi natychmiast wyjść- wolała, żeby na niej się wyżywał, ale zauważał ją. Nie chciała być traktowana przez wszystkich wokół jak wszystkowiedzący duch.

Przerwał kontakt myślowy i pozwolił jej głowie opaść na poprzednie stanowisko. Więc naprawdę nie mogła na niego patrzyć. Znał ból bycia ignorowanym- sam to przeżył podczas swojej bytności w Hogwarcie, jako uczeń. Również był znany jako wybitny, zaczytany mol książkowy bez żadnego życia prywatnego. I tak jak ona, miał to życie i również musiał patrzeć na to, jak kobieta, którą kocha, jego przyjaciółka, rzuca się w ramiona człowieka, którego szczerze nienawidził. I on również szukał potwierdzenia, że to co robi ma sens- z tą różnicą, że tą akceptację znalazł w wyjątkowo złym towarzystwie, co zniszczyło jego życie. Podrapał się po czole- to nie był najlepszy początek. Gdyby był szczery sam z sobą, to wiedział, że powinien ją jakoś pocieszyć, żeby nie skończyła tak, jak on. Jednak to nie był jego styl.

- Przestaniesz się nad sobą użalać, czy powiesz mi w końcu o co ci chodzi?- warknął. Dziewczyną najwyraźniej zatrzęsło, więc dodał- I jeśli jeszcze raz podniesiesz głos lub będziesz próbowała wyżyć się na przedmiotach martwych to zapewniam cię, że tego pożałujesz.

- Mówiłam panu, że wyszłam, bo nie chciałam na pana patrzeć.

- Dobrze, to do mnie dotarło już kilka godzin temu. Dlaczego jednak nie chciałaś na mnie patrzeć? Wiem, że nie należę do najprzystojniejszych mężczyzn w tym zamku, ale przypuszczam, że to nie dlatego?

- Nie- uśmiechnęła się słabo. To dobrze, specjalnie pod jadowitym tonem schował dowcip. W razie czego mógł się go wyprzeć, a przy okazji nieco ją rozluźnił- Jednak nie mogę powiedzieć. To sprawa prywatna.

- Widzisz, Granger, kiedy ktoś wychodzi z moich zajęć najczęściej już na nie nie wraca- powiedział ponuro- Dlaczego nie miałbym cię wyrzucić z klasy?

Zbladła i pochyliła się do przodu.

- Proszę, niech pan tego nie zrobi. Obiecuję, że będę zachowywać się poprawnie- patrzyła na niego tymi swoimi wielkimi oczami, niemalże płacząc. Nie znosił słabych kobiet, które przy najmniejszym problemie zaczynają płakać.

- Jeden błąd i wylatujesz- warknął- Przy okazji napiszesz elaborat dotyczący Wywaru Żywej Śmierci. Na osiem rolek pergaminu.

Skinęła głową, wyraźnie zadowolona, że jej nie wyrzucił.

- A teraz wynocha.

*~~*~~*~~*~~*

- Robisz się słaby, Severusie- zabrzmiał głos tuż za jego plecami. Nim dotarło do jego świadomości, że to Dumbledore, już stał z różdżką wycelowaną w przybysza. Po chwili ją opuścił- Widzę, że mimo wszystko stare nawyki nie giną?

- Nie póki są niezbędne. Czego chcesz? Jestem trochę zmęczony i zdecydowanie zajęty.

- Głupim rozpamiętywaniem przeszłości, jak mniemam. Jest do ciebie podobna w wielu kwestiach, prawda?

- Nie.

- Och, nie mówię o tobie teraz. Mówię o tobie, kiedy jeszcze byłeś nastolatkiem.

- Też zaglądałeś jej w głowę?- zaśmiał się. Dumbledore wyglądał na dobrego dziadziusia, ale tak naprawdę był największym manipulantem, jakiego poznał świat. Czy też raczej nie poznał, bo jedynie kilku ludzi zdawało sobie sprawę z tego, co były dyrektor wyprawia z życiem innych.

- Nie musiałem- uśmiechnął się wesoło- Wystarczy mi to, co słyszę od innych, by dojść do pewnych wniosków. Zależy jej na akceptacji, na zainteresowaniu. Wybiegła z twojej klasy bo najpierw ją upokorzyłeś, a następnie całkowicie zignorowałeś, czyż nie tak?

W odpowiedzi dostał jedynie wściekłe spojrzenie. On za wiele słyszał, za wiele widział i przede wszystkim za wiele rozumiał. A Snape nie lubił, gdy ktoś znał go lepiej niż on sam.

- Coś nowego?

- Nie. Żadnego wezwania od Czarnego Pana przez ostatni miesiąc. Jest wściekły, że nikt nie ma pojęcia gdzie Potter i jego przyjaciele podziewali się przez cały wrzesień i jakim sposobem dostali się do Hogwartu nie zauważeni przez Śmierciożerców.

- Pytał się ciebie o to?

- Oczywiście, że tak. Zgodnie z prawdą powiedziałem, że nie mam pojęcia. Może powiesz mi w końcu o co chodzi? Szukali tych horkruksów?

- Nie musisz tego wiedzieć- w głosie starszego mężczyzny pojawiła się nutka stali- I zakazuję ci poszukiwania odpowiedzi w umyśle któregokolwiek z nich.

Snape poczuł, jak magia dotyka jego umysłu i wiedział, że będzie temu rozkazowi posłuszny. Cholerna Wieczysta Przysięga.

- Dumbledore, znajdź kogoś innego, proszę. Ja nie mogę tego dłużej ciągnąć- potarł oczy i ziewnął- Powoli wariuję od tego napięcia i nerwów.

- Nikt nie obiecywał, że bycie potrójnym agentem będzie łatwe, Severusie. Sam się do tego zgłosiłeś, więc nie narzekaj. Już w zeszłym roku odbyliśmy podobną rozmowę.

- Owszem. I uciąłeś ją w ten sam sposób- warknął młodszy mężczyzna- Jednak to nie ty kładziesz się spać nie wiedząc czy obudzisz się żywy. Nie ty stajesz przed Czarnym Panem i drżysz, gdy tylko się do ciebie zwróci w obawie, że cię rozszyfrował. Wiem, że to konieczne, ale od czasu do czasu muszę ponarzekać i poużalać się nad sobą. Inaczej zwariuję.

- Weź sobie wolny weekend- uśmiechnął się Dumbledore- Idź i przygruchaj sobie jakąś kobietę. Od jak dawna żyjesz w celibacie?

- Nie mam sił, żeby nawet myśleć o tym, a co dopiero to robić- mruknął. Osiemnaście lat, gdy ostatni raz dotknął kobiety. Jednak jego ciało nie domagało się tego. Ani jego ciało, ani dusza.

- Dlatego daję ci wolny weekend.

- Nie chcę.

- Wciąż płaczesz za Lilly?

W jego głosie było szyderstwo. Snape poderwał się na nogi.

- Nawet nie próbuj wplątywać w to Lilly! To mój wybór! Mój własny! Czy ja, do jasnej cholery, nie mogę sam podjąć decyzji o tym czy chcę przelecieć jakąś kobietę czy nie?

Dumbledore westchnął ciężko.

- Wiem, że bez szemrania wykonujesz moje polecenia i jestem za to wdzięczy. Wiem też, jak ciężko ci żyć pod presją ciągłych rozkazów z jednej i drugiej strony. To jednak była dobra rada. W takich… chwilach przestajesz myśleć, a jedynie oddajesz się przyjemności. A przyjemność to coś, czego od dawna nie zaznałeś, prawda?

- Och, nie…- powiedział gorzkim tonem- Przyjemności doznaję co dzień. Męczenie uczniów za dnia, torturowanie niewinnych ludzi w nocy. Jak tu nie cieszyć się z życia?

Machnął różdżką i ustawił przed sobą porządną butelkę Ognistej Whiskey. Alkohol był jedynym jasnym promyczkiem w jego życiu. Snape od czasu do czasu lubił się nad sobą poużalać, pogadać do lustra i nawrzucać temu brzydkiemu starcowi, którego widział w odbiciu, że jest wstrętnym mordercą.

- Ostatnim razem gdy się upiłeś zdewastowałeś całą salę i postawiłeś na nogi cały zamek. Nie pozwalam ci pić tyle podczas semestru szkolnego. Znajdź sobie inne hobby.

- Oczywiście, mój panie i władco- rzucił jadowitym tonem i z radością obserwował, jak Dumbledore poważnieje, a jego wesołkowaty ton zmienia się.

- Nie życzę sobie, byś zwracał się do mnie tak, jak do Voldemorta.

- Robicie dokładnie to samo. Sterujecie ludźmi dla własnych ambicji.

- To nie są moje ambicje!- huknął- Dobrze wiesz, że to dla całej ludzkości!

- Oczywiście ty wyjdziesz na dobrego, a ja na złego. Jak zawsze- westchnął ciężko i wypił pierwszy kieliszek lekko się wzdrygając i ciesząc z ciepła, które czuł w przełyku i żołądku.

- Sam obrałeś tą drogę pozwalając sobie wypalić piętno na przedramieniu.

- Wiem. I do końca życia, który mam nadzieję przyjdzie jak najszybciej, będę tego żałował. Przepraszam za tamte słowa- skrzywił się- Dałeś mi drugą szansę, zamiast mnie zabić, a ja tak ci się odwdzięczam. Głupie uczucie deja vu tak na mnie wpływa.

- Porozmawiam z Minerwą, żeby dała ci wolny weekend. Jak go wykorzystasz to twoja sprawa. I… może to zabrzmi nieszczerze po tym wszystkim co ci robię, ale rozumiem cię. Nie jestem pewien czy tak samo zachowywałbym się, jak ty, ale z drugiej strony ja nie poświęciłbym wszystkiego dla osoby, która jest dla mnie stracona.

Snape zacisnął mocno dłoń na kieliszku.

- Nie poświęciłem się dla niej, tylko dla własnego spokoju sumienia.

Wyobraził sobie minę Pottera, gdyby mu powiedział, że posiada coś takiego jak sumienie i najczęściej przybiera ono formę twarzy jego matki, która zajmowała większą część jego sumienia. Jednak po takim czasie mógł spokojnie powiedzieć, że jej postać nie obejmowała już jego serca- było ono puste i takie miało pozostać. Lilly była wspomnieniem- pięknym i bolesnym, ale tylko wspomnieniem.

- Nie pij za wiele i śpij dobrze- Dumbledore położył mu dłonie na ramionach i zajrzał w oczy. Snape nie potrafił znieść widoku jego błękitnych, ciepłych oczu z jednego powodu. Ich ciepło było zwodnicze- Daj szansę pannie Granger i okaż troc...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dietanamase.keep.pl