Emma Darcy - Gwiazda estrady, ● D

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Emma Darcy
Gwiazda estrady
The Outback Bridal Rescue
PROLOG
Pierwszy dzień Johnny 'ego Ellisa w Gundamurze
Samolot zniżył lot. Pilot skierował maszynę na zakurzony,
rdzawobrunatny pas. Pusta równina sięgała aż po horyzont. Prócz
kilku skarlałych drzew i zabudowań owczej farmy nic nie urozmaicało
beznadziejnej martwoty krajobrazu. Johnny zrozumiał sens słów i
powolny rytm starych ballad. Na własne oczy ujrzał środowisko, o
którym opowiadały. W miejscach takich jak to nie działo się nic,
prócz zmagania w pocie czoła z nieprzyjazną naturą, przezwyciężania
wciąż nowych trudności i codziennego znoju.
- Szkoda, że nie zabrałem aparatu - mruknął Ric Donato,
bynajmniej niezrażony przygnębiającym wyglądem okolicy.
Johnny'ego zdziwiło, że młodociany złodziej, wychowany
podobnie jak on na ulicy, nawet w tak niewesołej sytuacji poszukiwał
tematu do zdjęć. Może zresztą tylko próbował dodać otuchy sobie i
pozostałym skazańcom. Młody Włoch wyglądał jak potomek mafiosa
ze swoją oliwkową cerą, ciemnymi oczami i kruczoczarnymi,
kręconymi włosami. Gdyby rzeczywiście nim był, rodzinka
wybroniłaby go przed oskarżeniem o kradzież samochodu. A zatem
nie stanąłby przed sądem i nie wylądował na pustkowiu wraz z
dwoma innymi młodocianymi przestępcami.
- Chyba dokonałem złego wyboru - stwierdził z grobową miną
trzeci, Mitch Tyler. - Toż to samo centrum pustki.
Rzeczywiście mógł żałować. Jako jedyny z całej trójki miał
rodzinę. Ani matki, ani siostry nie było zapewne stać na odwiedziny
na końcu świata.
- Wszystko lepsze od zamknięcia - pocieszał go Johnny. - Tu
przynajmniej możesz swobodnie oddychać.
- Chyba kurzem - prychnął Mitch. Samolot wylądował, wzbijając
tumany pyłu.
Johnny nie dyskutował więcej. Wolał nie zaczynać z chłopakiem
oskarżonym o napaść i pobicie. Mitch twierdził, że stanął w obronie
napastowanej siostry. Jednak kwadratowa szczęka, surowa, kanciasta
twarz i zimne błyski w niebieskich oczach wskazywały na skłonność
do agresji. Johnny uznał, że jeżeli nie pozyska jego przychylności,
wpadnie w tarapaty.
- Popatrzcie, miejskie wymoczki - ostrzegł eskortujący ich
policjant - Nie macie tu dokąd uciec. Jeżeli chcecie przeżyć, nawet nie
próbujcie.
Trzech szesnastolatków zbyło uwagę milczeniem. Zdawali sobie
sprawę, że lepiej odpokutować występki i zyskać wolność w legalny
sposób, niż popaść w kolejną kolizję z prawem.
Johnny wpadł przez przypadek. Chłopcy z zaprzyjaźnionego
zespołu muzycznego dali mu pieniądze, żeby załatwił im marihuanę.
Sam nie używał narkotyków ani nimi nie handlował. Policja
przyłapała go, kiedy odbierał towar od dealera. Nikogo nie zdradził.
Wziął na siebie całą winę, żeby ochronić przyjaciół przed karą, a
siebie przed oskarżeniem o donosicielstwo i bojkotem w środowisku
muzycznym. Uznał, że lepiej odpracować pół roku w owczarni i
wrócić do swoich z opinią niezawodnego druha. Liczył na to, że
poświęcenie zaprocentuje w przyszłości posadą gitarzysty w jakimś
zespole, chociażby na zastępstwo.
Zycie wcześnie nauczyło go, że uprzejmość popłaca, a bunt
podlega karze. Od wczesnego dzieciństwa przebywał w rodzinach
zastępczych. Za każde wykroczenie opiekunowie zamykali go na
długie godziny w ciemnej spiżarni. Szybko odkrył, że przymilny
sposób bycia i drobne przysługi pozwalają uniknąć kłopotów. W
gruncie rzeczy niewiele od niego zależało. Przybrani rodzice brali od
państwa pensję za wychowanie dziecka, a potem wykorzystywali je
jako darmową siłę roboczą za miskę strawy, nie dbając ani o doraźne
potrzeby, ani o przyszłość podopiecznego. Uciekł później, lecz do tej
pory prześladował go lęk, gdy przebywał w zamknięciu. Nigdy nie
zapomniał tamtej lekcji. Jako nastolatek nadal zabiegał o sympatię
otoczenia, a konfliktów unikał jak ognia.
Johnny zastanawiał się, czy przyszły szef będzie podobny do
zastępczych „rodziców". Podczas ogłoszenia wyroku w sądzie dla
nieletnich sędzia podkreślał wychowawczy wymiar nałożonej kary.
Twierdził, że do udziału w programie resocjalizacji młodocianych
przestępców wybrano przyzwoite rodziny, pragnące zaszczepić im
tradycyjne wartości i skierować ich na uczciwą drogę. Właściciele
gospodarstw rolnych rzekomo mieli nauczyć ich prawdziwego życia,
tak jakby już nie zdążyli go poznać!
Jakkolwiek wyglądała rzeczywistość, Johnny'e-mu nie pozostało
nic innego, jak przywołać najmilszy uśmiech na twarz i serdecznie
powitać nowego przełożonego. Dostrzegł go przez okienko. Potężny,
siwiejący mężczyzna po pięćdziesiątce stał przy terenowym land-
roverze. Opalona cera nadawała mu zdrowy wygląd. Barczysta
sylwetka i wyprostowana postawa budziły respekt. Johnny w
młodości sam doświadczył korzyści, wynikających z krzepkiej
budowy ciała. Nikt nie próbował z nim zaczynać, nawet bezwzględni
bandyci ustępowali mu z drogi. On sam uważał bójkę za najgorszy z
możliwych sposobów rozwiązywania konfliktów. Dzięki miłemu
usposobieniu przetrwał parę lat na ulicy w towarzystwie najgorszych
szumowin.
- Popatrzcie, jakby sam John Wayne zstąpił z ekranu - zakpił
Mitch na widok farmera.
- Ale bez konia - dodał Johnny z uśmiechem.
Jak zwykle uzyskał pożądany efekt. Ponury dotąd kolega także się
uśmiechnął. Napięcie znikło z jego twarzy. Ric Donato obserwował
ich w milczeniu. Najprzystojniejszy z całej trójki, był obiektem
westchnień dziewcząt z całej dzielnicy. Jakby mu było mało, ukradł
porsche, żeby zaimponować jakiejś dzierlatce. Johnny'emu nie
zależało na podbojach. Marzył o tym, żeby grać, wstąpić do jakiegoś
zespołu i koncertować po kraju. Nie dorównywał urodą Ricowi, ale
również nie narzekał na swój wygląd. Miał proporcjonalną, barczystą
sylwetkę, wesołe, zielono-brązowe oczy i opadającą na jedną stronę
czoła brązową czuprynę. Umiał przybrać przyjemny wyraz twarz.
Chętnie odsłaniał w uśmiechu równiutkie, białe zęby.
Samolot zatrzymał się na końcu pasa startowego. Policjant kazał
im zabrać bagaże. Kilka minut później poprowadził ich prosto w nową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dietanamase.keep.pl