Elizabeth Moon - Czyny Paksenarrion - 1 - Córka Owczarza(1), fantasy

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Elizabeth Moon
Czyny Paksenarrion
Córka Owczarza
(
Sheepfarmer’s Daughter)
TÅ‚umaczenie Jerzy Marcinkowski
Prolog
W niskim, kamiennym domu owczarza, wysoko na wzgórzach za
Trzema Jodłami, nad kominkiem wiszą dwa miecze. Jeden jest bardzo
stary i lekko wygięty, raczej z żelaza niż stali, ciemny jak saganek, wykuty
– jak głosi legenda – przez kowala ze Skalnego Brodu i należący ongi do
Kanasa, w ręku którego posmakował w swoim czasie krwi orków
i zbójców. Drugi jest zgoła inny: długi i prosty, ostry i z najlepszej stali:
srebrzysty i połyskujący błękitem nawet w żółtawym blasku ognia. Na
gałce rękojeści wyryto znak świętego Girda, a wąsy gardy zostały
wdzięcznie wygięte i inkrustowane złotem.
Dzieci tego domostwa patrzÄ… na oba miecze z podziwem, a podczas
długich zimowych nocy stary Dorthan, siwobrody ojciec ojców, wyjmuje
z rzeźbionej skrzyni zwój, który otrzymał wraz z mieczem i odczytuje go
głośno całej rodzinie. Najpierw jednak przypomina im o dniu, gdy zjawił
się odziany w biel nieznajomy starzec o rzadkich, siwych włosach
i przywiózł mu skrzynię oraz obnażony miecz, wiszący teraz nad
kominkiem.
– Zatrzymaj to – ozwał się obcy – na pamiątkę twej córki Paksenarrion.
Chce, żebyś je wziął, lecz nie musiał z nich korzystać. – I choć przyjął
wodę z ich studni, nie powiedział nic więcej o Paksenarrion. Czy żyje czy
też leży pogrzebana z dala od domu; czy powróci, czy nie.
Czytany przez Dorthana zwój zatytułowany jest
SÅ‚owo o Paksenarrion
Dorthansdotter z Trzech Jodeł
i zawiera wiele opowieści o przygodach
i odwadze. Całą rodzinę przejmuje dreszczem opis Paksenarrion podczas
bitwy – najmniejsze dzieci przytulają się wtedy do kolan Dorthana i patrzą
na jej miecz na ścianie. Są pewne, że świeci lekko, słysząc te opowieści.
I zawsze pytają, jaka była. Czy taka, jaką opisuje ją zwój? Zawsze taka
duża i odważna? A Dorthan przypomina sobie jej twarz tej nocy, gdy
odeszła i milczy. Jeden z braci myśli o długonogiej dziewczynie
uganiającej się za zabłąkanymi owcami, najmłodszy pamięta zapach jej
włosów i to, jak nosiła go na ramionach. Prócz tego została im tylko
legenda.
– Nie żyje – mówią jedni. – Musi, gdyż inaczej nie przysłałaby swojego
miecza.
– Nie – zaprzeczają inni. – Nie jest martwa. Odeszła tam, gdzie nie
potrzebuje
tego
miecza.
A Dorthan przeskakuje do zakończenia zwoju, które niczego nie
wyjaśnia... gdyż
SÅ‚owo
jest niedokończone, urywa się nagle w samym
środku strofy.
Najmłodsze z dzieci wspięło się po stołku na stół, a stamtąd na
kominek, by dotknąć odważnie rękojeści obu mieczy... a potem zeszło na
dół śnić o pieśniach i bitwach.
Rozdział pierwszy
– A ja ci mówię, że pójdziesz! – zagrzmiał rosły owczarz, Dorthan
Kanasson. Sięgnął przez stół, lecz jego córka Paksenarrion odskoczyła
przed mocarnym ramieniem i pomknęła do sypialni. – Pakse! – ryknął,
wysuwając ze szlufek szeroki, skórzany pas. – Pakse, chodź tu
natychmiast! – Jego żona, Rahel, i trójka młodszych dzieci kulili się pod
ścianą. W sypialni panowała cisza. – Pakse, lepiej będzie, jak przyjdziesz.
Chcesz pójść na własny ślub ze szramami na grzbiecie?
– Nigdzie nie pójdę! – nadeszła gniewna odpowiedź.
– Przekazałem twe wiano. W najbliższą niedzielę poślubisz Fersina
Amboissona. A teraz wychodź, zanim ja tam wejdę.
Pojawiła się nagle w wylocie korytarza, dorównująca mu wzrostem,
lecz szczuplejsza, z długimi, jasnymi włosami związanymi w ciasny
warkocz. Przebrała się w rzeczy starszego brata – narzuconą na jej własną
koszulę, skórzaną tunikę i spodnie z samodziału.
– Mówiłam ci, żebyś nie dawał wiana. Mówiłam, że nie wyjdę za
Fersina. Ani za nikogo innego. Nie zrobiÄ™ tego. OdchodzÄ™.
Dorthan nie spuszczał z niej wzroku, owijając pas wokół prawicy.
– Jedyne miejsce, do którego się udasz, ty zuchwała dziewucho, to łoże
Fersina.
– Proszę, Dorthanie... – zaczęła Rahel.
– Cisza! To twoja wina. Powinna była tkać w domu, a nie uganiać się
po wrzosowiskach i polować z chłopakami.
Szare oczy Paksenarrion zalśniły.
– Wszystko w porządku, mamo, nie martw się. Pewnego dnia
przypomni sobie, że to on tak często posyłał mnie ze stadem. Odchodzę,
ojcze. Przepuść mnie.
– Po moim trupie – burknął.
– Jeśli będzie trzeba... – Paksenarrion doskoczyła do kominka, sięgając
po stary miecz Kanasa. Gdy zrywała go z gwoździ, na jej ramiona spadł
pierwszy cios. Obróciła się do Dorthana z mieczem w ręku, opromieniona
blaskiem płomieni. Rękojeść dobrze leżała w jej dłoni. Przestraszony
mężczyzna odskoczył, wymachując bezładnie pasem. Paksenarrion
skorzystała z okazji i pobiegła do drzwi. Otworzyła je szarpnięciem
i wyskoczyła na dwór. Ścigał ją rozwścieczony ryk i pytające głosy ze
stodoły, gdzie pracowali jej starsi bracia, lecz dziewczyna nie zwolniła,
dopóki nie dotarła do muru granicznego okalającego pola jej ojca. Tam
cisnęła miecz dziadka na ziemię.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dietanamase.keep.pl